Abp Gądecki: Mówmy odważnie "NIE" barbarzyńskiej cywilizacji śmierci

Abp Gądecki: Mówmy odważnie "NIE" barbarzyńskiej cywilizacji śmierci

Dodano: 
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki Źródło: PAP / Waldemar Deska
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski skomentował informację nt. śmierci Polaka, którgo odłączono od aparatury podtrzymującej życie. Dramat rozegrał się w brytyjskim Plymouth.

We wtorek rodzina Polaka odłączonego w szpitalu w Plymouth od aparatury podtrzymującej życie, poinformowała o śmierci mężczyzny. Polska chciała sprowadzić Polaka na leczenie do ojczyzny. Działania dyplomatyczne na wielu polach nie odniosły jednak skutku.

Niestety dziś dostaliśmy najgorszą z możliwych informacji. To dla nas wszystkich jest ogromna tragedia – dla tych wszystkich osób, które w ambasadzie w Londynie i tu na miejscu robiły wszystko do ostatniej chwili, aby naszemu rodakowi pomóc. Robiliśmy wszystko, żeby pomóc naszemu rodakowi, niestety nasze starania nie zostały zwieńczone powodzeniem m w szpitalu w Plymouth – powiedział wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk.

"Wyrażam głęboki smutek z powodu śmierci Polaka w Plymouth. Modlę się o niebo dla niego i pociechę dla rodziny. Mówmy odważnie "NIE" barbarzyńskiej cywilizacji śmierci" – napisał na Twitterze przewodniczący polskiego Episkopatu ks. abp Stanisław Gądecki.

Sprawa Polaka

Sprawa RS (media nie podają danych mężczyzny, ze względu na dobro rodziny), Polaka odłączonego od aparatury podającej pokarm i wodę w brytyjskim szpitalu, poruszyła opinię publiczną w Polsce. Od kilku tygodni media relacjonowały sytuację w szpitalu w Plymouth, gdzie znajdował się mężczyzna.

W listopadzie ubiegłego roku u RS wystąpiło zatrzymanie akcji serca na co najmniej 45 minut w wyniku czego doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. Władze szpitala wystąpiły do sądu o zgodę na odłączenie mężczyzny od aparatury podtrzymującej życie. Zgodę na to wyraziły żona i dzieci męża. Sprzeciwiały się temu matka, dwie siostry oraz siostrzenica RS.

Zgodnie z decyzją sądu, Polak od tygodnia był poddawany procedurze zagładzania stosowanej w Zjednoczonym Królestwie wobec pacjentów w stanie wegetatywnym lub w śpiączce spowodowanej obumarciem rdzenia mózgowego. Polak reagował na bliskich, łapał kontakt wzrokowy, reagował adekwatnie, a także, co ważne, samodzielnie oddychał. Odmowa podawania pożywienia nie była zatem terapią uporczywą, ale zwykłym zabiegiem podtrzymującym życie – argumentowali bliscy RS, którzy chcieli ratować mężczyznę.

Polskie władze walczyły o przekazanie go do Polski. Na RS czekało miejsce w Klinice Budzik. Mężczyźnie przyznało paszport dyplomatyczny, aby wyjąć go spod brytyjskiej jurysdykcji.

Tymczasem brytyjscy lekarze nie wyrażali zgody na transport Polaka do kraju. Argumentowali, że tak odległa podróż stanowiłaby zagrożenie dla RS. Z kolei sędzia, który wydał zgodę na odłączenie chorego od aparatury podczas jednej z rozpraw stwierdził, że kontynuowanie leczenia podtrzymującego życie nie leży w „najlepszym interesie” mężczyzny.

Czytaj też:
Zakaz wjazdu do Schengen dla sędziów. RDI reaguje na śmierć Polaka w Plymouth
Czytaj też:
Chińscy katolicy oskarżani o rozszerzenie epidemii COVID-19

Źródło: Twitter / Ordo Iuris, tvp.info
Czytaj także